„Gdzie są Wasze zdjęcia? Jak je przechowujecie? Ile razy do nich wróciliście po zrobieniu? No właśnie… ja też. Klisza na której mieściło się tylko 36 zdjęć miała swoje zalety. Jedną z nich był fakt konieczności ich wywołania. Teraz gdy każdy z nas ma bardzo dobre aparaty z kartami na których mieszczą się setki zdjęć większość z nas nawet nie myśli o ich drukowaniu… ja nie wywoływałam zdjęć od 5 lat…
Dlatego bardzo ucieszyła mnie propozycja stworzenia swojej fotoksiążki Printu… Wykorzystałam zdjęcia , które zrobiłam dziewczynkom na wiosnę. Są kolorowe, wesołe a dzieci uśmiechnięte i pogodne a takie ich dzieciństwo chcę mieć przed oczami.
Miałam na jej zrobienie oszołamiające 1,5 godziny. Ale że jej „złożenie” jest banalnie proste zajęło mi to całe 40 min. Co mogę powiedzieć o samej „książce” no cóż niewiele bo nie mam do niej zbyt dużego dostępu… pierwsze w kolejce są zawsze dziewczynki, które przeglądają ją po sto razy dziennie, później babcie które zachwycają się wnuczkami, później moi klienci przeglądając przykładowy efekt sesji zdjęciowej oraz doszukując się podobieństw między mną a młodymi… podpowiem Wam Tosia to cały tata a Aniela to diabeł wcielony czyli cała mama ;DDD tak więc książkę widuję sporadycznie jednak widzę ile emocji ona wzbudza u osób, które trzymają ją w rękach. Widzę jak oczy im się śmieją, rysy twarzy łagodnieją, a czasem i zakręcą się łzy wzruszenia… zdjęcia upchane w folderach na komputerze nie mają takiej mocy…dlatego warto, naprawdę warto… Dziękujemy Printu– naprawdę drukujecie emocje”.
Zapraszamy do całego wpisu redaktor Ani z bloga „Skrzydlate Rogate” tutaj:
„Printu drukuje emocje”.
Ania jest także fotografem, dlatego jej fotoksiążka z sesji fotograficznej córeczek zachwyca wszystkich, którzy trzymają ją w dłoniach.
Zobacz więcej zdjęć Ani poniżej.